niedziela, 1 listopada 2020

Od pierwotnego dogmatyzmu do racjonalizmu empatii

 

Zmiana poglądów i myślenia przeważającej części społeczeństwa ewoluuje wraz z postępem wiedzy i propagowaniem jej na coraz szersze kręgi. Duże znaczenie ma tu również rozwój ekonomiczny, uwalniający coraz większą część społeczeństwa od podstawowej walki o przetrwanie.

Postęp nie jest jednak liniowy. Po okresach rozwoju pojawia się stagnacja lub wręcz regres, kiedy to do głosu dochodzą fanatyczni dogmatycy, szczególnie niebezpieczni wtedy, gdy zdołają posiąść realną władzę.

Ewolucja poglądów dotyczy też podejścia do tak fundamentalnych zagadnień jak życie ludzkie, w tym również odpowiedzialności za powoływanie do istnienia nowych istot. W literaturze fantastyczno naukowej ten wątek pojawiał się niejednokrotnie, szczególnie w dziełach o charakterze utopijnym. Poruszał go Stanisław Lem w „Powrocie z gwiazd”, obecny jest również w moich książkach.

„Pusta Ziemia” jest próbą odpowiedzi na pytanie o daleką przyszłość, którą kształtuje człowiek uwolniony od wszelkich przymusów i rygorów, które narzuca mu dzisiejszy system ekonomiczny i prawny.

To świat, w którym dostrzega się istotę cierpienia egzystencjalnego i to doświadczenie sprawia, że najwyższą wartością staje się jakość życia każdej indywidualnej jednostki ludzkiej, a pytanie o odpowiedzialność za powoływanie do życia nowych istot staje się najważniejszym problemem, z którym zmagają się ludzie przyszłości. To, co do tej pory było uznawane za prawo naturalne nie znajduje uzasadnienia w świetle empatycznego podejścia do innych i powszechnego rozumienia istoty cierpienia.

Człowiek przyszłości zrozumie swój biologiczny status w świecie i będzie kierował się racjonalnym rozumieniem odrębności człowieka od świata przyrody. Powszechna stanie się świadomość tego, że istota ludzka powstaje dopiero w procesie kształtowania się umysłu długo po urodzeniu. Dlatego człowiek przyszłości podejmie swoje decyzje w oparciu o całkiem odmienny system wartości, inny niż ten, który dziś próbują nam narzucić pogrobowcy idei, które już dawno powinny zginąć w mroku niepamięci.

„Mars albo nieskończoność światów” również podejmuje ten temat, z jednej strony prezentując wizję kosmitów, którzy empatię uczynili fundamentem swojej cywilizacji, a z drugiej pokazując utopijne społeczeństwo ludzkie, które rzecz jasna nie znajduje swojego miejsca na Ziemi.

środa, 30 września 2020

Mars albo nieskończoność światów



Mars fascynuje naukowców i pisarzy. Ta najlepiej zbadana planeta Układu Słonecznego wciąż skrywa wiele tajemnic, a każde nowe odkrycie jedynie powiększa ciekawość i nadzieję na to, że właśnie na Czerwonej Planecie zostaną odkryte ślady dawnego życia. A może organizmy biologiczne wciąż tam istnieją pomimo niezwykle trudnych warunków środowiskowych?
Fotografie przesyłane przez sondy badawcze ukazują wiele zadziwiających struktur, które dla wyobraźni pisarskiej stanowią pożywkę, na której wyrosnąć może niejedna książka.

Gdy do księgarń trafi „Mars albo nieskończoność światów”, w drodze do tej planety będzie najbardziej zaawansowany robot Perseverance Rover, a kolejne polecą tam z pewnością w przyszłości. Jednak dopóki nie poznamy wszystkich tajemnic Marsa, można właśnie tam umiejscowić świat najlepszy z możliwych, gdyż próba zlokalizowania takiej utopii na Ziemi przekracza możliwości nawet największych pisarzy fantastów.

Po futurologicznej powieści „Pusta Ziemia” i alternatywnych rzeczywistościach „Logiki Uniwersum”, kolejna książka eksploruje tematy klasycznej fantastyki naukowej. Spotkamy się z neandertalczykiem i z kosmitami, i oczywiście wyruszymy w podróż w czasie. Nie zabraknie też rozważań o naturze Wszechświata, w których znajdą się niezapomniane lemowskie akcenty.

Dodam jeszcze gwoli wyjaśnienia, że pandemia, które jest jednym z wątków w książce, została opisana przeze mnie na długo przed pojawieniem się wirusa SARS-CoV-2.

Książka wydana została przez Wydawnictwo KARTA i od 1 października 2020 roku znajdzie się w księgarniach wraz z drugim wydaniem „Logiki Uniwersum”.

Zapraszam do lektury.

 

niedziela, 30 sierpnia 2020

Fenomen szarego kosmity


Tradycyjnie sezon ogórkowy jest okresem, w którym częściej pojawiają się w mediach doniesienia o zjawiskach dziwnych, niesamowitych i istotach nie z tej Ziemi. UFO, kręgi w zbożu i kosmici to żelazne tematy w tym okresie.

Kosmici. To hasło wywołuje u przeważającej większości ludzi jednoznaczne skojarzenie. Niewysoka, wątła istota o skórze szarego koloru i wielkiej głowie z osadzonymi w niej dużymi czarnymi oczyma jest najczęstszym wyobrażeniem przybysza z innego świata. Szary kosmita – szarak – stał się już standardowym wyobrażeniem przybysza z innej planety, co więcej uzyskał również status internetowego mema. Nawet podając hasło „szarak” w wyszukiwarce internetowej, otrzymujemy w odpowiedzi zaraz za informacją o pospolitym zającu właśnie dane i domniemany wizerunek szarego kosmity.
Czy nie jest to zastanawiające?
Co leży u źródła powszechnego społecznego kojarzenia istot pozaziemskich z szarakiem?
Czy jest to temat dla ufologów, czy może bardziej socjologów?
Nie przesądzając, kto jest bardziej odpowiedni do zbadania sprawy, nie ma wątpliwości, że szarak jest doskonałą pożywką dla pisarzy. Może prawda leży gdzie indziej? Może poprawna odpowiedź znajduje się w opowiadaniu „51 szarych masek" z tomu „Logika Uniwersum"? 

poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Premiery książkowe 2020 r.

Od 01-10-2020 znajdą się w sprzedaży:



„Logika Uniwersum" - wydanie drugie poprawione












„Mars albo nieskończoność światów" -   wydanie pierwsze. Premiera.









czwartek, 30 lipca 2020

Perseverance Rover, Ingenuity i kolejna książka


Dziś wystartowała kolejna misja marsjańska NASA. Nazwana Mars 2020 Mission stanowi istotny krok w badaniach Czerwonej Planety. Jest to zarazem najbardziej zaawansowana i skomplikowana technicznie wyprawa, której celem jest poszukiwanie śladów dawnego życia.
Wystrzelona dziś przy użyciu rakiety Atlas V sonda ma wylądować w lutym 2021 roku na Marsie. Tym razem na powierzchnię wyjedzie nowy łazik nazwany Perseverance. Jest on ulepszoną wersją Mars Science Laboratory (Curiosity), który od ośmiu lat pracuje bez przerwy dostarczając bezcenne dane naukowe. Po raz pierwszy w historii na innej planecie pojawi się aparat latający, rodzaj drona o nazwie Ingenuity. To miniaturowy helikopter, którego zadaniem będzie sprawdzenie możliwości lotów w marsjańskiej atmosferze, oraz fotografowanie okolicy łazika, co powinno pomóc w wyborze jego marszruty.
Planuje się również zebranie przez Perseverance próbek gruntu, które w przyszłości mają być zebrane i dostarczone na Ziemię.
Dla mnie misja ma szczególne znaczenie, gdyż jeszcze przed lądowaniem sondy na Marsie ukaże się w księgarniach moja kolejna książka, w której badania Czerwonej Planety odgrywają szczególną rolę. Ale o tym więcej w następnych postach...

sobota, 20 czerwca 2020

Noc Kupalna we współczesnej odsłonie

Nadchodzi najkrótsza noc w roku uroczyście obchodzona, jako święto przesilenia letniego, przez większość tradycyjnych kultur. W rodzimowierczych kulturach słowiańskich nosiło nazwę Nocy Kupalnej, było poświęcone Słońcu i stanowiło manifest radości z nadchodzącego letniego czasu obfitości.
Jakkolwiek pewne elementy obrzędowości przetrwały do dziś zaadaptowane przez chrześcijaństwo, to jednak pierwotne znaczenie święta oraz jego kulturowe znaczenie znikło bezpowrotnie.
Kult solarny był powszechny w społeczeństwach starożytnych. W rodzimowierstwie słowiańskim personifikacją Słońca był Swaróg. Współcześnie czczony jest w hinduizmie pod postacią boga Savitara.
Ciekawym eksperymentem myślowym jest wyobrażenie sobie współczesnej Polski pozostającej wciąż w kręgu rodzimowierczej kultury.
Próbę opisania takiej alternatywnej rzeczywistości podjąłem w opowiadaniu „Świętowit na Księżycu”, gdzie wielowiekowa tradycja funkcjonuje wciąż we współczesnym świecie i zostaje zaadaptowana do jego wymagań.
Natomiast odpowiedź na pytanie, czy rozwój cywilizacyjny w takim alternatywnym świecie byłby faktycznie szybszy, pozostawiam ocenie czytelników.

sobota, 30 maja 2020

Załogowe loty kosmiczne – nowe otwarcie?

„Kosmokrator ma 107 m długości i około 10 m średnicy w najszerszym miejscu. Składa się z dwu wrzecionowatych korpusów, włożonych jeden w drugi. Zewnętrzny korpus nadaje statkowi odporność i stanowi osłonę aerodynamiczną, wewnętrzny zaś, podzielony na dwa pokłady, górny i dolny, zawiera pomieszczenie ładunkowe, kabiny mieszkalne, urządzenia kierownicze i silnik.” - tak wyobrażał sobie statek kosmiczny Stanisław Lem, publikując w 1951 roku swoją pierwszą powieść „Astronauci”. Moim ulubionym fragmentem, opisującym rakietę jest jednak następujący: „Mijali magazyny żywnościowe. W półmroku widniały beczki i stosy skrzyń, paki z konserwami, worki z mąką i zbożem. W następnej grozi znajdowały się lekarstwa, rozmaite chemikalia i aparaty. W chłodni leżały warstwy mrożonego mięsa, jarzyn, owoców.
Podobnie, jak w wydanych w 1968 roku „Opowieściach o pilocie Pirxie”, statek kosmiczny Lema najbardziej przypomina, w tych wczesnych książkach, oceaniczny okręt. Wizja podróży kosmicznych u pisarza ewoluowała w kolejnych latach, na co wpływ miały zarówno odbywające się pierwsze loty kosmiczne, jak i rozwój nauki i techniki. W ostatniej powieści z 1986 roku zatytułowanej „Fiasko” statek kosmiczny wyglądał już całkiem inaczej.
Statek, gdy oglądany w locie z dali, przypominał długą, białą gąsienicę o kulisto wypukłych segmentach, i to gąsienicę skrzydlatą, gdyż z jej boków wychodziły płaty, zakończone kadłubami hydroturbin. Łeb „Eurydyki", spłaszczony, okalały jak czułki czy żuwaczki kolce mnóstwa anten. Kuliste człony, złączone z sobą krótkimi cylindrami trzydziestometrowej średnicy, sprzęgał i usztywniał podwójny kil wewnętrzny, gdy kosmiczny okręt przyspieszał, szedł pełnym chodem lub hamował. Silniki, zwane hydroturbinami, w istocie były termonuklearnymi reaktorami typu strumieniopływowego, a za paliwo służył im wodór wysokiej próżni.
Kosmokrator wyruszył na swoją pierwszą wyprawę w 2006 roku, zaś Eurydyka sto kilkadziesiąt lat później. To fikcja literacka, a jaka jest rzeczywistość?
Załogowe loty kosmiczne rozpoczęły się 12 kwietnia 1961 roku lotem Jurija Gagarina na statku Wostok 1. Później w ramach programu Apollo człowiek dotarł na Księżyc. Kolejne lata przyniosły spektakularny program wahadłowców kosmicznych. Wydawało się, że wreszcie nadchodzi era kosmiczna, a loty pozaziemskie staną się rutyną i codziennością. Dwie katastrofy promów pokazały jednak, jak złudne jest to przekonanie. Przez ostatnie dziewięć lat załogowe loty orbitalne były wykonywane przez rosyjskie statki Sojuz, których konstrukcja pochodzi z lat siedemdziesiątych XX wieku i podobne do nich statki chińskie.
Najbliższe dnie przyniosą wreszcie nowość. Na dziś planowany jest start rakiety Falcon 9 z załogowym modułem Crew Dragon i dwoma astronautami na pokładzie. Co istotne, całość jest produktem komercyjnej firmy SpaceX.
Nie sposób nie doceniać postępu technicznego, widocznego przede wszystkim w dążeniu do uzyskania możliwości wielokrotnego użytku rakiety nośnej i modułu orbitalnego, co jest cechą Falcona 9 i Dragona, ale jednocześnie w oczy rzuca się podobieństwo do rozwiązań programu Apollo. Po ponad sześćdziesięciu latach rozwoju techniki kosmicznej wciąż sprawia ona wrażenie ledwie raczkującej.
Może więc rację mają sceptycy, którzy twierdzą, że w dającej się przewidzieć przyszłości Kosmos pozostanie niedostępny dla człowieka, a kosmoloty opisywane w literaturze s-f, w tym również i ten z „PUSTEJ ZIEMI”, pozostaną na zawsze produktem wyobraźni pisarzy.

poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Co dalej po pandemii?

W poście „Jak futurologia się (nie) sprawdza” pisałem jak trudne i niepewne jest stawianie futurologicznych prognoz. Obecnie chyba wszyscy zastanawiają się nad obrazem świata po pandemii i wszystkie stawiane prognozy są obarczone błędem niepewności. Nie wiadomo, jak potoczą się najbliższe wydarzenia. Brak jest wiarygodnych opinii ekspertów odnośnie tego, czy i kiedy pandemia wygaśnie. Wciąż nieznane są daty dostępności skutecznych leków i szczepionki przeciw wirusowi SARS-CoV-2. To, co na dziś jest pewne, to katastrofalny wpływ pandemii na gospodarkę.
Wielkie zarazy przeszłości dokonywały spustoszenia przede wszystkim w ludzkiej populacji. Śmiertelnych ofiar były miliony, a skutki gospodarcze były wynikiem tych masowych zgonów. Dało się to zauważyć po epidemii „czarnej śmierci", kiedy znacząco wzrosła wartość pracy, co było bezpośrednim następstwem braku siły roboczej.
Obecna sytuacja jest zgoła inna. Liczba ofiar śmiertelnych, przynajmniej w Europie, Azji i Ameryce, jest niewielka w stosunku do liczebności populacji, zaś, jak podaje WHO, 95% zmarłych to osoby w wieku powyżej 60 lat, z czego ponad połowa przekroczyła 80 lat. Tak więc ofiarami są w większości osoby w wieku poprodukcyjnym. Jednocześnie gospodarka na całym świecie gwałtownie przyhamowała, czego niewątpliwym skutkiem będzie potężna recesja. Tym samym, następstwa pandemii koronawirusa mogą okazać się bardziej podobne do kryzysu 2008 roku, niż do jakiejkolwiek innej epidemii.
Jeżeli tak właśnie będzie, to w obszarze społecznym powinno nastąpić przyspieszenie zjawisk, o których pisałem wcześniej i które stanowiły punkt wyjścia do futurologicznych wizji, opisanych w „PUSTEJ ZIEMI" i „Logice Uniwersum".
Człowiek okazuje się wciąż najsłabszym i najbardziej ryzykownym elementem w gospodarce. Czy zatem nie powinniśmy oczekiwać już w najbliższej przyszłości intensyfikacji prac nad robotyzacją i sztuczną inteligencją?

niedziela, 29 marca 2020

Świat „zaskoczony” pandemią koronawirusa

Katastrofy spadały na ludzkość w przeszłości niejednokrotnie. Wojny, klęski żywiołowe, czy też epidemie nie były niczym nadzwyczajnym – zdarzały się niejednokrotnie, a ich skala była czasami wprost przerażająca. Wystarczy wspomnieć o czarnej śmierci - wielkiej epidemii dżumy w XIV wieku, która zabiła, w zależności od szacunków, od 30% do 60% populacji Europy. Pandemia grypy, zwanej Hiszpanką przyniosła więcej ofiar, niż kończąca się wtedy Pierwsza Wojna Światowa. Ocenia się, że liczba osób, które nie przeżyły zarażenia przekroczyła 20 milionów.
Można zrozumieć, że nasi przodkowie dysponujący zarówno mniejszą wiedzą, jak i bez porównania mniejszymi środkami byli wobec tych katastrof bezsilni. Jednak obecnie, nie ma racjonalnego usprawiedliwienia dla sprawujących władzę na świecie, usiłujących uzasadnić zaskoczeniem swoją bezradność i nieudolność.
Naukowcy niejeden raz ostrzegali przed możliwą pandemią. Globalizacja i niezwykle intensywny przepływ ludzi w skali całego świata są czynnikami, które musiały w pewnym momencie doprowadzić do tego, że lokalna epidemia przerodziła się w globalną pandemię. O tym traktowała nie tylko niejedna rozprawa naukowa, ale również liczne publikacje dostępne dla każdego. To nie była enigmatyczna futurologia, ale realne ostrzeżenia.
Nie sposób mówić o zaskoczeniu pandemią, natomiast w pełni uzasadnione jest napiętnowanie indolencji władz, chyba w większości krajów. Dyletantyzm i priorytet doraźnych celów politycznych nad planowaniem strategicznym i zarządzaniem ryzykami właśnie teraz pokazuje swoją prawdziwą twarz.
W odróżnieniu od wojny, kiedy to politycy chowają się za plecami żołnierzy, których posyłają na śmierć, wirus nie wybiera ofiary i ich również może dopaść. To marna pociecha dla ludzi, ale najbardziej pesymistyczne jest to, że i po tej bolesnej lekcji, skorumpowany politycznie elektorat wciąż będzie dawał łapać się na lep populizmu, oddając władzę w ręce tych, którzy najmniej nadają się do jej sprawowania.
A na koniec ostatnia refleksja – czy ci wszyscy, którzy uważali, że ostrzeżenia o zagrożeniu pandemią to jedynie lewackie bredzenie, będą dalej to samo twierdzili o globalnym ociepleniu, ekologii i bombie populacyjnej?

niedziela, 8 marca 2020

Zmierzch klasycznego kapitalizmu

Snując rozważania o przyszłości trzeba przyjąć pewne założenia, a następnie podjąć próbę przewidzenia, jak ukształtują one obraz świata. Zarówno w "PUSTEJ ZIEMI" jak i w niektórych opowiadaniach "Logiki Uniwersum” takie założenia się znalazły.
Dzisiaj przedstawię pokrótce jedno z nich.
Na pytanie o dominujący obecnie system społeczny i gospodarczy, pada niemal automatyczna odpowiedź - kapitalizm. Nie zagłębiając się zanadto w niuanse i odmiany tego systemu, opartego o gospodarką wolnorynkową i dwie główne klasy społeczne: przedsiębiorców i pracowników, można w uprawniony sposób stwierdzić, że taka definicja odchodzi powoli do lamusa.
W poście "Jak futurologia się (nie) sprawdza" pokazałem, że przekonanie o statyczności struktur społecznych jest mylne, a ostatnie lata pokazały, że dynamika zmian wciąż przyspiesza. Zdaniem wielu badaczy zjawisk społecznych, obecna struktura społeczeństwa różni się już od klasycznie przypisywanej kapitalizmowi, a sam system nie jest już zgodny z jego opisem, zarówno tym pochodzącym od Adama Smitha, jak i Karola Marksa.
Przekonujący stał się natomiast Guy Standing, który we współczesnym świecie wyróżnia sześć grup społecznych, stopniowo zastępujących dawne klasy. Są to:
q       Elita
q       Salariat
q       Proficians
q       Proletariat
q       Prekariat
q       Lumpenprekariat
Guy Standing twierdzi, że podział społeczeństwa na te grupy jest już faktem, zaś w przyszłości prekariat stanie się najliczniejszą klasą społeczną. Elita, zwana też plutokracją, stała się już dziś faktycznym władcą Ziemi, skupiając w nielicznych rękach globalnych obywateli większość majątku.

niedziela, 23 lutego 2020

Terraformowanie Marsa, czyli marzenia o drugiej Ziemi

Skoro w przeszłości Mars był planetą przyjazną życiu – posiadał gęstą atmosferę, ciepły klimat i dużo ciekłej wody na powierzchni, to czemu nie uczynić go ponownie takim?
Taki proces zwany terraformowaniem stał się przedmiotem rozważań, niezależnie od tego, że jeszcze przez długi czas pozostanie on technicznie niewykonalny. Nie przeszkadza to jednak niektórym znanym osobom wygłaszać kontrowersyjne tezy na ten temat. Elon Musk – znany zarówno z produkcji samochodów elektrycznych, jak i z udanych działań firmy SpaceX, realizującej komercyjne loty na orbitę okołoziemską, zaproponował obrzucenie Marsa bombami jądrowymi, co w jego rozumowaniu powinno doprowadzić do uwolnienia gazów cieplarnianych i w konsekwencji ocieplenia klimatu tej planety.
Można traktować tego typu wypowiedzi jako element marketingu, który ma wspierać komercyjną działalność Elona Muska, oraz jego mniej lub bardziej realistyczne zamiary wysłania ludzi na Marsa, ale nie sposób pohamować wyobraźni, dla której tętniąca życiem Czerwona Planeta jest wprost wymarzonym obiektem.
Dziś, kiedy NASA dopiero rozważa powrót na Księżyc planując program Artemis, mówienie o przekształcaniu innych planet, do których człowiek jeszcze osobiście nie dotarł jest z pewnością przedwczesne. Jak zawsze jest to pole dla literatury fantastyczno-naukowej, która chętnie podejmuje tematy futurystyczne.
Kolonizacja Marsa jest również przedstawiona w powieści „PUSTA ZIEMIA”. Moja wizja przyszłości tej planety zapewne nie przypadłaby do gustu Elonowi Muskowi, ale na ile jest przekonująca, ocenią sami czytelnicy.

niedziela, 9 lutego 2020

Bagna na Wenus i kanały na Marsie

Wszystkie trzy planety: Wenus, Mars i Ziemia znajdują się w tzw. ekosferze, a więc w obszarze sfery okalającej Słońce, która umożliwia wystąpienie warunków sprzyjających powstaniu i utrzymaniu życia.
Ostatnie badania to potwierdzają – na Marsie występują niezliczone ślady obecności wody w przeszłości, zarówno w postaci dużych zbiorników, jak i licznych cieków. W lipcu 2018 roku Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) doniosła, że wysłana przez nią sonda Mars Express wykryła obecność ciekłej wody pod pokrywą lodową w rejonie bieguna południowego planety. Informacje dostępne są na stronie:   https://www.esa.int/Science_Exploration/Space_Science/Mars_Express/Mars_Express_detects_liquid_water_hidden_under_planet_s_south_pole.
Również w przypadku Wenus, naukowcy wyrażają opinię, że około 2-3 miliardy lat temu panował tam klimat zbliżony do ziemskiego i woda mogła pokrywać znaczne obszary planety.
Gdyby więc cofnąć się w czasie ponad 3 miliardy lat, Układ Słoneczny wydawałby się miejscem niezwykłym. Aż trzy planet nadawały się do życia. Gdyby taki stan pozostał do dziś, problem załogowej wyprawy na te planety byłby bez porównania mniejszy, zaś wyprawy takie można by porównać z wyprawami pierwszych pionierów, udających się do Ameryki i Australii. Woda i tlen – te najbardziej potrzebne do życia substancje byłyby w dostatecznej ilości na miejscu.
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu wydawało się, że taki wymarzony obraz Układu Słonecznego jest możliwy. W okresie Złotego Wieku fantastyki naukowej tak właśnie widzieli go pisarze. Wenus przedstawiano jako gorącą i wilgotną planetę, porośniętą dżunglą pełną bagien, zaś Marsa jako pustynniejący glob, poprzecinany siatką kanałów, którymi Marsjanie transportują wodę z biegunów.
Nie pierwszy raz życie zweryfikowało negatywnie nasze wyobrażenia, zaś akcje powieści science fiction, z konieczności musiały przenieść się na planety innych układów gwiezdnych.
Jak mogłaby wyglądać taka planeta pozasłoneczna? Może właśnie tak, jak pokazałem to w "PUSTEJ ZIEMI"...

niedziela, 26 stycznia 2020

Atlantyda nie istniała!

Wtedy to morze tam było dostępne dla okrętów. Bo miało wyspę przed wejściem, które wy nazywacie Słupami Heraklesa. (...) Ci, którzy wtedy podróżowali, mieli z niej przejście do innych wysp. A z wysp była droga do całego lądu, leżącego naprzeciw, który ogranicza tamto prawdziwe morze.
Ten cytat z dialogu „Timajos” Platona jest najbardziej precyzyjnym wskazaniem położenia Atlantydy, jaki możemy znaleźć w pismach tego filozofa. Słupami Heraklesa starożytni Grecy nazywali cieśninę Gibraltarską, a zatem interpretując literalnie podany cytat, wyspa znajdowała się na Oceanie Atlantyckim, gdzieś na zachód od tego miejsca. Zdumienie może jedynie budzić wzmianka o „całym lądzie, leżącym naprzeciw”, w którym rozpoznajemy Amerykę, ponoć nieznaną w świecie starożytnym.
Atlantyda od zawsze budziła emocje wśród badaczy, a zwolenników jej istnienia było chyba nawet więcej niż sceptyków, uważających wyspę za produkt wyobraźni filozofa. Szukano i wciąż poszukuje się jej niemal na całym świecie, jakby zapominając, że Platon umiejscowił ją całkiem precyzyjnie. Stawiam zatem tezę, że wszystkie rzekomo odnalezione pozostałości wyspy, nie mogą być uważane za Atlantydę, nawet jeśli w jakimś stopni są zgodne z jej opisem.
Biorąc również pod uwagę podany czas jej zagłady, przypadający około 11 tysięcy lat temu, trzeba pozostać sceptykiem i uznać, że Atlantyda była pomysłem Platona na przedstawienie swoich koncepcji filozoficznych, a inspirację do niego zaczerpnął z krążących legend o zagładzie lądu, które miały swoje źródło w rzeczywistych wydarzeniach. Takie katastrofy zdarzały się i ludzie o nich pamiętali.
Zapewne Atlantyda była pomysłem Platona i to pomysłem ze wszech miar udanym. Pozostała do dziś inspiracją dla pisarzy, którzy tam niejednokrotnie umieszczają akcję swoich utworów literackich. Również i ja skorzystałem ze sposobności, by wykorzystać temat, nie po to jednak, by dokładać swój głos w dyskusji o istnieniu tego tajemniczego lądu, ale uznając go za doskonałe miejsce do stworzenia wizji alternatywnego przebiegu historii świata, co opisałem w książce "Logika Uniwersum”.
Mogę też już dziś zapowiedzieć, że powrócę jeszcze na Atlantydę w kolejnej książce.

niedziela, 19 stycznia 2020

Jak futurologia się (nie) sprawdza

„...(Podróżnik w Czasie) czynił mniej pocieszające przypuszczenia o postępie ludzkości i we wznoszeniu się cywilizacji widział tylko rosnącą górę głupstw i błędów, która musi kiedyś runąć miażdżąc tych, co ją wznosili.”
Ten fragment „Wehikułu czasu" H.G.Wellsa, opublikowanego w 1895 roku, ilustruje pesymistyczne poglądy pisarza odnośnie przyszłości ludzkości. Dzisiaj, podobnie jak pod koniec XIX wieku, taki pogląd podzielają całe rzesze ludzi – myślę, że optymiści pozostają w zdecydowanej mniejszości, chociaż i ich argumenty nie mogą pozostać zlekceważone. Nie będę jednak dzisiaj rozstrzygał, kto ma rację, za to chcę podać wspomnianą powieść Wellsa jako przykład nietrafionej futurologii.
O ile można zgodzić się z pisarzem, że przyszłość ludzkości będzie raczej marna i ostatecznie zakończy się jej zagładą, to sposób w jaki pokazał to Wells w „Wehikule czasu" już dziś można uznać za nietrafiony.
Zgodnie z koncepcją autora, dwie klasy społeczne, tworzące społeczeństwo końca XIX wieku, a więc proletariat i klasa panująca, będą ewoluować osobno i po setkach tysięcy lat powstaną dwa różne gatunki człowieka: Elojowie i Morlokowie. Dzisiaj możemy z całą pewnością stwierdzić, że taki scenariusz nie ma szansy realizacji z bardzo prozaicznego powodu – struktura społeczna istotnie zmieniła się w porównaniu do tej z końca XIX wieku i przez to ustały te powody, dla których według Wellsa ścieżki ewolucyjne człowieka rozdzieliły się. To pokazuje, jak ryzykowne jest przewidywanie przyszłości na bazie przekonania, że istnieją pewne niewzruszone podstawy funkcjonowania społeczeństwa ludzkiego.
Odległa przyszłość pozostanie na zawsze mglista i niewiadoma, zaś futurologia stała się narzędziem w ręku pisarzy fantastów, którzy tą drogą dostarczają czytelnikom intelektualnej strawy do rozważań o tym, co może się wydarzyć...

niedziela, 12 stycznia 2020

Jeden punkt startu, nieskończenie wiele dróg


Tworząc futurologiczną wizję, opisaną w "PUSTEJ ZIEMI" przyjąłem za punkt wyjścia, że:
- globalizacja zdominuje światową gospodarkę,
- nastąpi stabilizacja demograficzna,
- prekariat stanie się dominującą liczebnie klasą społeczną.
Na te założenia nakłada się przekonanie, że postęp techniczny nie zostanie zatrzymany, ale będzie postępował w co najmniej takim samym tempie.
Podane wcześniej założenia oparte są na prowadzonych współcześnie badaniach naukowych, które wykazują, że już dziś obserwujemy widoczne symptomy wskazanych zmian. Jednak postawienie tezy, że z tych założeń można wyprowadzić jedną, prawdziwą wizję przyszłości byłoby daleko idącym nadużyciem. Zresztą, każda próba przewidywania przyszłości jest ryzykowna, o czym przekonaliśmy się wielokrotnie, gdy stawiane w przeszłości prognozy doczekiwały czasu swojej weryfikacji. Tym bardziej ryzykowne są przewidywania stawiane w perspektywie kilkuset lat.
Pokazanie dwóch odmiennych wizji przyszłości, wyprowadzonych z tych samych założeń, stało się pomysłem, który w beletrystycznej formie został zrealizowany w moich książkach. Zarówno "PUSTA ZIEMIA", jak i opowiadanie „Wieczory z kosmitką”, zamieszczone w książce "Logika Uniwersum” pokazują świat przyszłości i jest to świat diametralnie różny.
Jeden czynnik zadecydował, że drogi wychodzące z jednego wspólnego punktu rozdwoiły się, w rezultacie czego przyszłość okazała się odmienna. Za ten czynnik uznałem rozwiązania polityczne kształtujące politykę społeczną, co zdefiniowało stosunek ludzi do pracy zarobkowej, a w konsekwencji również wyznawany przez większość system wartości.
To zaś wpływa już bezpośrednio na obraz świata przyszłości, pokazany przeze mnie w obydwu książkach.

niedziela, 5 stycznia 2020

Czy masz opton, a może słuchasz lektanu?

„Książki to były kryształki z utrwaloną treścią. Czytać można je było przy pomocy optonu. Był nawet podobny do książki, ale o jednej, jedynej stronicy między okładkami. Za dotknięciem pojawiały się na niej kolejne karty tekstu. Ale optonów mało używano, jak mi powiedział robot–sprzedawca. Publiczność wolała lektany – czytały głośno, można je było nastawić na dowolny rodzaj głosu, tempo i modulację.”
Powyższy fragment pochodzi z „Powrotu z gwiazd” Stanisława Lema i dziś bez trudu rozpoznajemy urządzenia, które w 1961 roku były jedynie produktem wizjonerstwa autora. Tak wygląda i działa współczesny czytnik e-booków. Nawet to, co autor określił mianem kryształka jest bez wątpienia kartą pamięci, która cyfrowy zapis treści przechowuje w krystalicznej strukturze, bazującej na  krzemie.
Nie o wizjonerstwie Stanisława Lema będzie jednak dzisiaj mowa, ale o niewykorzystanej szansie na wprowadzenie do języka polskiego nowych nazw, których źródłem nie musi być wcale literalne tłumaczenie nazw anglojęzycznych, albo wręcz przyjęcie wprost takich. W czym leży trudność, by długą i nieporęczną nazwę „czytnik e-booków” zastąpić jednym, prostym słowem „opton”, a funkcję generatora mowy terminem „lektan”? Obydwa terminy Lem wyprowadził prawdopodobnie z łaciny i spolszczył tak, by dobrze brzmiały w naszym języku.
To prawda, że język jest tworem dynamicznym, żywym i trudno jest za pomocą dyrektywy wprowadzać do niego nowe słowa. Jednak w przypadku nowych urządzeń technicznych jest możliwe, by nazywały się one tak, jak określą to ich twórcy, lub firmy wprowadzające je na rynek.
Dlatego uznaję za niewykorzystaną szansę to, że kiedy pierwsze czytniki e-booków pojawiły się na polskim rynku, nie wprowadzono ich pod nazwą „optonu". A może sami użytkownicy, należący do szerokiego grona czytelników książek, w uznaniu genialnego wizjonerstwa Stanisława Lema, zaczną sami nazywać tak urządzenia, które pomagają im codziennie w wędrówce po świecie literatury.

Polecany post

PUSTA ZIEMIA w wersji dźwiękowej

 Od 26 sierpnia 2024 powieść PUSTA ZIEMIA jest dostępna również jako audiobook. Czyta: Tomasz Sobczak

Najczęściej wyświetlany post