Katastrofy spadały na ludzkość w przeszłości niejednokrotnie. Wojny,
klęski żywiołowe, czy też epidemie nie były niczym nadzwyczajnym – zdarzały się
niejednokrotnie, a ich skala była czasami wprost przerażająca. Wystarczy
wspomnieć o czarnej śmierci - wielkiej epidemii dżumy w XIV wieku, która
zabiła, w zależności od szacunków, od 30% do 60% populacji Europy. Pandemia
grypy, zwanej Hiszpanką przyniosła więcej ofiar, niż kończąca się wtedy
Pierwsza Wojna Światowa. Ocenia się, że liczba osób, które nie przeżyły zarażenia
przekroczyła 20 milionów.
Można zrozumieć, że nasi przodkowie dysponujący zarówno
mniejszą wiedzą, jak i bez porównania mniejszymi środkami byli wobec tych
katastrof bezsilni. Jednak obecnie, nie ma racjonalnego usprawiedliwienia dla
sprawujących władzę na świecie, usiłujących uzasadnić zaskoczeniem swoją
bezradność i nieudolność.
Naukowcy niejeden raz ostrzegali przed możliwą pandemią.
Globalizacja i niezwykle intensywny przepływ ludzi w skali całego świata są
czynnikami, które musiały w pewnym momencie doprowadzić do tego, że lokalna
epidemia przerodziła się w globalną pandemię. O tym traktowała nie tylko
niejedna rozprawa naukowa, ale również liczne publikacje dostępne dla każdego. To nie była enigmatyczna futurologia, ale realne ostrzeżenia.
Nie sposób mówić o zaskoczeniu pandemią, natomiast w pełni
uzasadnione jest napiętnowanie indolencji władz, chyba w większości krajów.
Dyletantyzm i priorytet doraźnych celów politycznych nad planowaniem
strategicznym i zarządzaniem ryzykami właśnie teraz pokazuje swoją prawdziwą
twarz.
W odróżnieniu od wojny, kiedy to politycy chowają się za
plecami żołnierzy, których posyłają na śmierć, wirus nie wybiera ofiary i ich
również może dopaść. To marna pociecha dla ludzi, ale najbardziej pesymistyczne
jest to, że i po tej bolesnej lekcji, skorumpowany politycznie elektorat wciąż
będzie dawał łapać się na lep populizmu, oddając władzę w ręce tych, którzy najmniej
nadają się do jej sprawowania.
A na
koniec ostatnia refleksja – czy ci wszyscy, którzy uważali, że ostrzeżenia o zagrożeniu
pandemią to jedynie lewackie bredzenie, będą dalej to samo twierdzili o globalnym
ociepleniu, ekologii i bombie populacyjnej?
Dużo epitetów - mało konkretów. Nie jestem jakimś specjalnym fanem obecnego rządu a już na pewno jego nieracjonalnych pomysłów jednakże sprawiedliwie trzeba przyznać, że na nowo zmutowanego wirusa ciężko się zawczasu przygotować. Dodam też, skoro przywołano tu zarządzanie ryzykiem, że bardzo często jest ono mylone ze strategią unikania ryzyka za wszelką cenę. Co niestety sprowadza się do zastąpienia jednego ryzyka innym, często nieuświadomionym. Z czym zresztą chyba właśnie mamy do czynienia.
OdpowiedzUsuń