John B. Calhoun, amerykański etolog, stworzył taki świat i
przez cztery lata obserwował rozwój populacji, która wyrosła z pierwszych ośmiu
osobników. Początkowo kolonia rozwijała się błyskawicznie – liczebność rosła, a
życie wydawało się harmonijne. Z czasem jednak pojawiły się oznaki kryzysu:
agresja, izolacja, utrata instynktu macierzyńskiego, a także osobniki wycofane
z życia społecznego, zajmujące się jedynie jedzeniem i pielęgnacją futra.
Ostatecznie populacja przestała się rozmnażać i całkowicie wyginęła.
Calhoun wysunął tezę, że w warunkach ograniczonej
przestrzeni i zaniku naturalnych ról społecznych rodzi się alienacja, agresja i
depopulacja – efekt niechęci do rozmnażania. Wyniki swoich badań odniósł do
społeczeństwa ludzkiego, wskazując na możliwość wystąpienia analogicznych
zjawisk.
Tu pojawia się pytanie o futurologiczną wizję przyszłości
opisaną w „e‑Ziemi”. Świat
wyludniony w okresie największej świetności cywilizacji ludzkiej może budzić
skojarzenia z eksperymentem Calhouna. Czy jednak takie porównanie jest
uzasadnione? Odpowiedź pozostawiam czytelnikom. Warto jednak podkreślić jeden
kluczowy element, którego nie można pominąć w rozważaniach: obecność na Ziemi
Superinteligencji – sztucznego umysłu, który w mojej powieści odgrywa zasadniczą
rolę. Jego interakcja z ludźmi zmienia perspektywę i nie może zostać pominięta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz