Skoro w przeszłości Mars był planetą przyjazną życiu –
posiadał gęstą atmosferę, ciepły klimat i dużo ciekłej wody na powierzchni, to
czemu nie uczynić go ponownie takim?
Taki proces zwany terraformowaniem stał się przedmiotem
rozważań, niezależnie od tego, że jeszcze przez długi czas pozostanie on
technicznie niewykonalny. Nie przeszkadza to jednak niektórym znanym osobom
wygłaszać kontrowersyjne tezy na ten temat. Elon Musk – znany zarówno z
produkcji samochodów elektrycznych, jak i z udanych działań firmy SpaceX,
realizującej komercyjne loty na orbitę okołoziemską, zaproponował obrzucenie
Marsa bombami jądrowymi, co w jego rozumowaniu powinno doprowadzić do
uwolnienia gazów cieplarnianych i w konsekwencji ocieplenia klimatu tej
planety.
Można traktować tego typu wypowiedzi jako element
marketingu, który ma wspierać komercyjną działalność Elona Muska, oraz jego
mniej lub bardziej realistyczne zamiary wysłania ludzi na Marsa, ale nie sposób
pohamować wyobraźni, dla której tętniąca życiem Czerwona Planeta jest wprost
wymarzonym obiektem.
Dziś, kiedy NASA dopiero rozważa powrót na Księżyc
planując program Artemis, mówienie o przekształcaniu innych planet, do których
człowiek jeszcze osobiście nie dotarł jest z pewnością przedwczesne. Jak zawsze
jest to pole dla literatury fantastyczno-naukowej, która chętnie podejmuje
tematy futurystyczne.
Kolonizacja
Marsa jest również przedstawiona w powieści „PUSTA ZIEMIA”. Moja wizja
przyszłości tej planety zapewne nie przypadłaby do gustu Elonowi Muskowi, ale
na ile jest przekonująca, ocenią sami czytelnicy.